Obserwatorzy

niedziela, 26 czerwca 2011

Sugarfree Shoes

        Jak pewnie wiecie, od pewnego czasu poszukuję idealnych szpileczek na lato. Wspominałam o tym wiele razy na Twitter więc osoby które mnie śledzą, wiedzą o co mi chodziło. Ale wspomnę o tym jeszcze raz. Poszukuję szpilek, typowo letnich, z odkrytym palcem. Chociaż chodzą za mną szpilki w kolorze cielistym czyli tak zwanym "nude", to nie jest to konieczność. Ja noszę buty takie, jakie mi wpadną w oko. Mogą to być koturny, szpilki czy japonki. I jak zazwyczaj bywa, odwiedziłam stronkę www.nelly.com. Często zamawiam od nich i jestem zadowolona z jakości sprzedawanych przez nich produktów. I jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam to:

Chociaż pewnie nie wszystkim przypadną takie buciki do gustu, ja się w nich zakochałam. Szpileczki są raczej nie dla każdego. Ja sama nie mam takiego stylu ale latem wszystko jest przecież dozwolone. A już w ogóle neonowe kolory. 
         I kiedy już wyobrażałam sobie mój outfit w tych oto pięknościach,co zobaczyłam? :O Że nie ma już mojego rozmiaru. Już nie ma... :( ehh 
Niestety, buty rozeszły się jak ciepłe bułeczki. Za długo się zastanawiałam.... Póki co, codziennie sprawdzam stronkę z nadzieją, że pojawi się mój rozmiar. Butki są marki Sugarfree i raczej ciężko je dostać poza Skandynawią. A słyną z dobrej jakości i nie za wysokiej ceny. Cena wszystkich szpilek to 399 kr czyli koło 200 zł. Na allegro można znaleźć wiele szpilek w wyższej cenie a niższej jakości. 
         Bardzo mi na nich zależało ale cóż. Butki występują jeszcze w paru innych kolorach, które zaraz Wam zaprezentuję pod spodem razem z innymi nowościami, które pojawiły się na nelly. 3majcie kciuki, żeby mój rozmiar wrócił. ;)



A oto kilka innych nowości:





Wpadło Wam coś w oko? :)

środa, 22 czerwca 2011

Eucerin Hyaluron-Filler

         Ostatnio robię mało zakupów bo ciągle staram się realizować "projekt denko". Niestety, krem na dzień i na noc to rzecz niezbędna. Będąc w aptece i szukając czegoś idealnego dla mnie, trafiłam na markę Eucerin. Jest to marka którą możemy znaleźć tylko w aptekach. Postanowiłam, że wybiorę coś, co może zredukować moje drobne zmarszczki. Podobno, im szybciej się je "zaatakuje", tym lepiej bo nie będą się pogłębiać. Wiem, że kremy przeciwzmarszczkowe to z reguły jedna wielka ściema. Podobno nie pomagają w ogóle. Postanowiłam, że wybiorę Eucerin Hyaluron-Filler na noc i na dzień. Kremy mają w swoim składzie kwas hialuronowy oraz saponinę, która ma wypełniać zapadniętą tkankę od spodu. Nie mają ograniczeń wiekowych. Zanim jednak kupiłam kremy, postanowiłam poczytać recenzje w internecie. I muszę przyznać, że wiele osób zachwala je. Dlaczego więc nie spróbować? No i kupiłam. W norweskich aptekach jest teraz fajna promocja, bo przy zakupie kosmetyku Eucerin powyżej 99 kr, kosmetyczka z produktami podróżnymi gratis. To tak na marginesie dla dziewczyn, które żyją w Norwegii.
          Jedyne co mogę powiedzieć o kremach teraz bo stosuję je dopiero od wczoraj, to to, że przede wszystkim bardzo przyjemnie pachną. Zapach jest delikatny, niedrażniący. Konsystencja obydwóch kremów jest dość gęsta, prawie jak masełko. ;) Nie jest tak tłusta jak masło! Po nałożeniu na skórę krem wchłania się bardzo szybko, pozostawiając delikatny, cienki film na twarzy. Wrażenie bardzo podobne do tego, kiedy nałożymy na twarz bazę pod make-up. Skóra twarzy jest miła w dotyku i przyjemnie wygładzona. Krem na dzień i na noc jest podobno dla wszystkich rodzajów skóry. Jest dobrze tolerowany. Idealnie sprawdza się jako baza pod makijaż. Moja cera dzisiaj była lekko rozświetlona dzięki drobinom miki. Nie spowodował błyszczenia czy przetłuszczania się skóry. Nie miałam tez wrażenia "ciężkości". Eucerin na dzień posiada  15 SPF.
          Krem na noc ma bardzo podobne działanie, chociaż mam wrażenie, że jest nieco bardziej tłusty. Jednak wszystkie kremy na noc mają w swoim składzie więcej nawilżaczy bo skóra w nocy najlepiej wchłania takie składniki. Wchłania się momentalnie i również pozostawia przyjemną powłokę na skórze.
           Ponieważ wiem, że pewnie będzie Was interesowało czy nie zapycha porów i czy po prostu działa, post zostanie uzupełniony za jakiś czas. Myślę, że około dwóch tygodni zajmie mi testowanie kremów. Dopiero po tym czasie będę mogła powiedzieć coś więcej. Nie chcę zmyślać i kłamać że coś działa, jeśli tak nie jest. Ah no i najważniejsze. Cena kosmetyku to około 100 zł za 50 ml. Myślę, że jest to mało jak na tak profesjonalny kosmetyk. Miałam wiele innych kremów, które obciążały moją cerę i zapychały pory, a cena była bardzo podobna.
Tak prezentują się kremy oraz mini produkty, czyli tonik, żel do mycia twarzy, nawilżający krem do twarzy, balsam do ciała oraz waciki. No i przeźroczysta kosmetyczka, która idealnie sprawdzi się w podróży samolotem. Na lotnisku nasz podręczne kosmetyki muszą być spakowane w przeźroczysty woreczek lub kosmetyczkę.






poniedziałek, 20 czerwca 2011

Louis Ghost

       Od jakiegoś czasu chodzą za mną plany na zaaranżowanie mojej toaletki. Toaletka to miejsce, gdzie stajemy się piękniejsze, więc zrozumiałe jest, aby wszystko, co jest na niej i w koło niej było idealnie pasujące. Pasujące do nas oczywiście. I tak przeglądając internet, postanowiłam, że rzucę okiem na toaletki i krzesełka. I takim właśnie sposobem znalazłam mój idealny gadżet do toaletki. Gadżetem tym jest krzesło. Krzesło, które zostało zaprojektowane przez Philippe Starck. Ten pan to współczesny architekt, który uwielbia łączyć ze sobą przeszłość i teraźniejszość. Jest otwarty na świat i projektuje wszystko. Od mebli przez ubrania na sokowirówce kończąc.
       Krzesło o którym mówię, to połączenie nowoczesnego designu z barokiem. Wybuchowa mieszanka? Może. Ale dla mnie jest to najlepsze połączenie, jakie mogło być, w temacie krzeseł oczywiście. Krzesełko a raczej wygodny fotel nosi nazwę Louis Ghost i został wykonany z przeźroczystego lub barwionego poliwęglanu. I pomimo swojego efemerycznego i transparentnego wyglądu, podobno jest on stabilny i bardzo trwały. Jest odporny na zarysowania oraz wszelkiego rodzaju urazy, gdyż został odlany jako jedna całość. Nic nie jest klejone lub skręcane. Sam fotel pełen jest wdzięku i uroku wizualnego. Fotel doda chyba każdej toaletce niesamowitego dotyku elegancji. I właściwie nie tylko toaletce. Fotel świetnie sprawdzi się w każdym nowoczesnym mieszkaniu. Jeśli nas stać, możemy sobie nawet kupić 6 lub 8 takich cudeniek i dopiero byłby efekt! Wyobraźcie sobie jadalnię z takim zestawem... Niestety, jak to zazwyczaj bywa, cena znów odstrasza... Jedna sztuka kosztuje koło 450 zł chociaż muszę się przyznać, że ja znalazłam już takie za połowę ceny. A nie powiem gdzie żebyście mi go nie kupiły. :D To był żart oczywiście. Krzesełka w przystępnych cenach możemy znaleźć na allegro. Krzesła występują w wielu transparentnych kolorach. Ja jeszcze swojego koloru nie wybrałam ale wiem jedno. Na pewno będę takie miała. I dopiero potem dobiorę do niego toaletkę. A co Wy sądzicie o "Duchu"? Czy Wam też tak przypadł do gustu jak mi? Ja oszalałam na jego punkcie. Może dlatego że tak bardzo lubię wszystko, co przeźroczyste... A tu parę fotek jak krzesełko wygląda. :)








piątek, 17 czerwca 2011

Malachit...

         Od czasu do czasu zdarza mi się wstąpić do Second Hand'u, który jest u mnie w Narviku. Nie ma tam w prawdzie nic specjalnego z ubrań, za to masa pięknych gadżetów do domu. Pudełeczka, świeczniki, wazony... Dzisiaj zupełnie przypadkiem zaszłam tam, bo akurat miałam po drodze. I znalazłam coś, czego bym się tam nie spodziewała. Chodząc po sklepiku, rzucił mi się w oczy zielony blask. Od razu podeszłam aby sprawdzić co to takiego. Ku mojemu zdziwieniu, była to malutka szkatułka. Szkatułka została wykonana z kamienia o nazwie Malachit, który umieszczony został w miedzianej ramce.
 
         Malachit to minerał, który jest często używany do produkcji biżuterii. A to za sprawą ciekawego wnętrza, które jest bardzo wzorzyste, świetnie widoczne po wypolerowaniu. Jego kolor to zieleń. Zieleń jest też jednym z kolorów faworyzowanych przeze mnie, dlatego pewnie od razu rzucił mi się w oczy. Cena pierwotna tego cudeńka była pewnie dość wysoka, z racji tego, iż kamienia jest na prawdę sporo. Ja zapłaciłam za nią 25 kr czyli koło 12zł. Prawie jak za darmo! A malachit chociaż nie należy do najdroższych kamieni, nie jest jednak też najtańszy. Szkatułka ma zamknięcie, wykonane również z kamienia.
 Musiałam napisać tą notkę, aby się pochwalić. Dodatkowo dodaję parę fotek, abyście mogli zobaczyć, jak wygląda malachit w naturze i jak piękne wzory może posiadać jego wnętrze.
         A czy Wam też zdarza się znaleźć takie cuda w Second Hand? Ja jestem moim znaleziskiem zachwycona, a Wy co myślicie?
     P.S. Pierścień, który widzicie w szkatułce, to moje drugie dzisiejsze znalezisko. To jednak pochodzi z H&M. ;D


środa, 15 czerwca 2011

Dieta Dukana

       Cześć! Jakiś czas temu nakręciłam film na YT odnośnie diety Dukana, którą stosowałam. Zauważyłam, że filmik ten cieszył się mega popularnością. Żaden z moich filmów jak do tej pory, nie miał tak wielu podglądów. Dlatego dzisiaj postanowiłam napisać Wam, jak się czuję po diecie. Jestem w tej chwili prawie trzeci miesiąc na utrwalaniu. Jak wspominałam w filmiku, który nakręcałam, schudłam 12 kg. Byłam na diecie 3 miesiące, i uważam, że jest to całkiem dobry wynik. Chciałam być na diecie dłużej, ale niestety, wróciłam do Norwegii a tu nie ma takiego wyboru jedzenia jak w Polsce. Po powrocie było mi bardzo ciężko, bo najzwyklej w świecie, chodziłam głodna, co jest niedopuszczalne na diecie Dukana. Więc postanowiłam przejść na utrwalanie.
       Czas leci do przodu, i powiem Wam szczerze, że strasznie się bałam kolejnego etapu diety. Tyle czasu dość rygorystyczna dieta jak dla mnie, i co by było, gdyby waga wróciła? Ufff chyba bym się załamała. Póki co prawie 3 miesiące po diecie, waga skoczyła o 2 kg. Te dwa kg, które już nie chcą spaść. Na szczęście moja waga stoi i nie idzie więcej w górę, więc chyba tak powinno być. Moje samopoczucie po powrocie do normalnego jedzenia zmieniło się nieco. Będąc na diecie czułam, że mój organizm jest czysty. Moja cera była promienna, bez jakichkolwiek wyprysków. Było to zapewne spowodowane tym, iż mój organizm był czysty od cukrów...   Teraz niestety, moja cera trochę się pogorszyła. Ciągle piję masę wody ale to nie to samo. W moim przypadku dieta sprawdziła się w 100 %. Nie mam żadnych skutków ubocznych, za to moja cała garderoba musiała zostać wymieniona. Postanowiłam pokazać Wam trochę więcej fotek przed dietą i po diecie. Dlaczego nie mam być motywacją dla kogoś, kto tak bardzo pragnie schudnąć? Powiem Wam jedno, jeśli ja dałam radę to Wy też dacie. Trzeba wierzyć w swoje możliwości.  :)

PRZED


 PO






PO


poniedziałek, 13 czerwca 2011

Moc perfum

      Zapach... czy jest coś piękniejszego? Wystarczy parę kropelek perfum a osoby wokół nas mogą zacząć zachowywać się zupełnie inaczej. I to zupełnie nieświadomie. Jakiś czas temu w pewnej gazecie trafiłam na artykuł, skąd biorą się tak ważne składniki jak np piżmo, kastoreum czy cybet.
       Piżmo, które jest składnikiem wielu znanych perfum, to w rzeczywistości wydzielina gruczołów...odbytniczych piżmowca i piżmaka lub gruczołów podbrzusznych sarny syberyjskiej... yshhh myślicie o tym samym? :/ Na szczęście, dzięki ochronie zwierząt, dzisiaj stosuje się tylko syntetyczny zamiennik piżma lub olejek ambretowy, który ma podobny zapach.
        Kastoreum to feromon, wydzielany przez napletek bobra! Aby wyprodukować składnik, suszyło się go i rozpuszczało w alkoholu. Kastoreum produkuje się teraz tylko w laboratorium a jest głównym składnikiem perfum Opium YSL. :D
        Cybet to wydzielina gruczołów odbytniczych afrykańskich kotów drapieżnych- cybetów. Ma intensywną woń, ostrą, trochę słodkawą przypominającą zapach moczu i miodu. Jest jednym z głównych składników perfum Obsession Calvina Kleina.
        Szczerze mówiąc, przeraziły mnie trochę te składniki perfum. Kto by pomyślał, że takie rzeczy możemy w nich znaleźć. Nie zmienia to faktu, że każda z nas potrzebuje perfum. Aby czasem poczuć się kobieco. Aby czasem zwrócić na siebie uwagę płci przeciwnej. Dlatego tak ważne jest, aby zapach który chcemy wybrać, pasował do pory dnia oraz naszego nastroju.
        I tak, jeśli jesteś zła i zestresowana, lub jeśli chcesz uspokoić osoby w twoim otoczeniu, spryskaj się zapachem cytrusowym. Zostało udowodnione,że zapachy cytrusowe, trawiaste działają odstresowująco i uspokajająco. Na noc dobrze jest spryskać pościel perfumami z jaśminem. Sprawią, że będzie nam się dobrze spało. Molekuły zapachu działają jak valium, który działa wyciszająco na pracę mózgu. Jest też świetnym afrodyzjakiem. ;) Jeśli natomiast chcemy zapamiętać dobrze jakiś fakt lub chcemy,aby ktoś inny zapamiętał go, spryskujemy się zapachem różanym. To udowodnione! :)
       Ja jestem osobą, która nie za bardzo lubi zapachy cytrusowe. Jestem osobą bardzo aktywną i wesołą. Moimi ulubionymi zapachami, są zapachy mocne, intensywne. Takie właśnie powinniśmy wybierać na wieczór. Ja natomiast często pachnę takimi w ciągu dnia. Moje ulubione zapachy to Mille et Une Roses- Lancome. Zapach już niestety, niedostępny. Notkę o nim znajdziecie niżej, na moim blogu. Innymi zapachami, które kocham są Armani-Code, Versace- Bright Cristal oraz Cristal Noir, Burberry-The Bit i wiele wiele innych. A jacy są Wasi faworyci? Czy tak jak ja lubicie mocne zapachy? Czy raczej delikatne? A może cytrusowe? :)






sobota, 11 czerwca 2011

Brwi...

      Brwi.. Kilka włosków a pełnią tak ważną rolę w życiu kobiety... Oczywiście w granicach rozsądku, życie się na nich nie kończy. Jednak nasze brwi sprawiają, że wyraz twarzy jest różny u każdej osoby. Mogą sprawić, że nasza twarz wygląda młodziej, mogą pokazać w jakim jesteśmy humorze, mogą łagodzić rysy twarzy... Głównym zadaniem naszych brwi jest oczywiście zabezpieczenie oczu przez potem oraz drobnymi ciałami obcymi, typu małe owady itd. W dzisiejszych czasach jednak brwi służą tylko i wyłącznie do estetyki naszej twarzy.
      Brwi są różne, zazwyczaj koloru naszych naturalnych włosów. U jednych są bardzo gęste, u innych cienkie. Jak wiadomo, brwi za mocno wydepilowane mają tendencję do nie odrastania... Bardzo często można spotkać na ulicy dziewczyny, które bardzo wyskubują swoje brwi, które bardzo nieestetycznie wyglądają... I co wtedy? Jak wyskubane brwi nie odrosną? Można próbować różnych środków, które sprawią, że Nasze brwi zaczną powoli odrastać.Ale czy można otrzymać efekt naturalnych brwi, takich jak mieliśmy w dzieciństwie?
I tu właśnie przychodzi do nas medycyna estetyczna. Jeśli nas stać, możemy zrobić u dobrej i wprawionej kosmetyczki brwi permanentne. Są to brwi, które są w zwyczajny sposób wytatuowane w miejscu naszych naturalnych brwi. A jak wygląda zabieg? Najpierw kosmetyczka maluje kredką kontur brwi, który konsultuje z klientką. Kontur brwi musi być idealnie dobrany do kształtu twarzy. Jeśli nie zostanie dobrany, niestety, efekt może być nawet komiczny. Ważny jest również kolor, który musi zostać dobrany do naszej karnacji.
Następnie za pomocą specjalnego urządzenia, bardzo podobnego do tego w salonach tatuażu, tatuuje włoski, które mają imitować nasze naturalne. Następnie cieniuje brwi tak, aby wyglądały naturalnie. Aby wykonać zabieg, powinniśmy wybrać salon, który jest sprawdzony a osoba zajmująca się musi być odpowiednio wykwalifikowana. Jeśli nie będzie, i zrobi coś nie tak, efekt jej pracy będzie na naszej twarzy przez kilka kolejnych lat. Permanentne brwi to coś, nad czym musimy się dobrze zastanowić. Ale właściwie czemu nie? Czy nie mamy dość codziennej stylizacji naszych brwi? Ja mam akurat brwi kręcone i muszę przyznać, że codziennie mam masę pracy przy nich. Dodatkowo, moje brwi są bardzo jasne i cienkie. Sama zastanawiam się nad tym zabiegiem. Jedyną przeszkodą jest, jak zazwyczaj to bywa, jest cena. Cena waha się w granicach 600-800zł.  Bardzo dużo, jak na parę kreseczek... Ale efekt...Sami zobaczcie:



Co wy o tym sądzicie? Macie jakieś doświadczenia może? Piszcie w komentarzach. ;)

niedziela, 5 czerwca 2011

Wybielanie zębów metodą Opalescence

      Od paru lat panuje moda na piękny, śnieżnobiały uśmiech. Firmy prześcigają się w produkcji coraz to nowszych sposobów na wybielanie zębów. W marketach można znaleźć wiele past, żeli czy kremów, które w cudowny sposób mają sprawić, aby nasze zęby były jak z Hollywood. Ceny produktów są bardzo różne. Czasem niskie, czasem bardzo wysokie. Ale czy one na prawdę działają?
       Ponieważ jestem osobą, która nałogowo dba o swoje zęby, próbowałam wielu metod wybielania. Przez pasty aż do niebieskich światełek, które miały dawać zachwycające efekty. I co? I nic. Efekt był zazwyczaj marny a pieniążki wyrzucone w błoto. I tak po paru latach poszukiwań, zniechęcona na maxa, trafiłam na pewien produkt. Polecił mi go znajomy, którego uśmiech kiedyś wahał się w granicach beżu i nude.
Bardzo modne kolory ale czy na zębach? Widząc go po paru latach, zatkało mnie bo jego zęby były dosłownie śnieżnobiałe. Zapytałam jak on to zrobił a on wtedy polecił mi produkt, o którym już piszę więcej.
       Jako, iż jestem osobą, która nie stwierdzi, że coś działa, jeśli sama nie spróbuje na sobie, postanowiłam przetestować ten cudowny żel. Po dwóch tygodniach stosowania, efekt był niesamowity. Moje zęby, które nie były aż tak żółte, ale jednak do białego koloru trochę im brakowało, zmieniły się ogromnie. Żel wybielił je jak nic innego. Efekty były porównywalne do tych, które otrzymujemy u stomatologa. Jednak cena się nieco różni.
Żel, o którym piszę, stosowałam 6 lat temu. Niestety, nadmiar kawy i herbaty zrobił swoje. Moje ząbki znów zrobiły się nieco szare. I postanowiłam powtórzyć dwutygodniową kurację. A Wy będziecie świadkami tego, ze żel faktycznie działa. :)
      Żel nosi nazwę Opalescence. Występuje on w różnych stężeniach  nadtlenku karbamidu : 10%, 15%, 20% oraz 35%. Dodatkowo skład żelu został wzbogacony o fluor i azotan potasu, działające przeciw nadwrażliwości. Żel zawiera 20 % wody co sprawia, że nasze zęby się "nie odwodnią". Są to bardzo ważne składniki, ponieważ przy stosowaniu innych tego typu środków, występowała u mnie nadwrażliwość zębów, i zawsze przerywałam stosowanie. Ale nie było o tym mowy przy Opalescence.
      Żel 10% jest dla osób, których zęby są lekko nadwrażliwe. Powinien być stosowany na noc. Daje wtedy najlepsze efekty, ponieważ powinien znajdować się na zębach przez 8-10 h. Żel 15% -20% ma bardzo podobne działanie do tego 10%-owego, ale powinien być stosowany w ciągu dnia na 2-4 h. Żel który ja stosuję, to żel 35%. Służy on do stosowania w ciągu dnia a czas nie powinien przekraczać 30-45 min.  Aby wybielanie  dało efekty, powinniśmy stosować żel codziennie przez 2 tyg.
     Aby jednak użyć żelu potrzebne są szyny stomatologiczne. Czyli inaczej silikonowe nakładki, które niestety, może wykonać tylko technik dentystyczny. Technik robi odlew naszej szczęki, a potem ,na jej podstawie, robi nakładkę, w którą później aplikujemy żel.
     Metoda powinna być stosowana pod nadzorem stomatologa i przy dobrym stanie jamy ustnej i uzębienia. Próchnica oraz rany jamy ustnej wykluczają metodę nakładkową. U niektórych może wystąpić chwilowa nadwrażliwość na zimno i ciepło, która zazwyczaj mija po zakończeniu kuracji.
    Ale czym właściwie różni się ta kuracja od zabiegu wybielania u stomatologa? Przede wszystkim czasem. U stomatologa zęby wybielamy w około 2h. Tu musimy poświęcić 2 tyg. Druga rzecz to cena. Wybielanie u stomatologa to koszt 600-800 zł. Cena żelu z odlewem szyn to 250-400 zł. Podpowiem Wam, że żel można znaleźć czasem na allegro w dość przystępnych cenach. Ja akurat zamawiam go od Pani, która często daje rabaty. Jej strona to http://allegro.pl/my_page.php?uid=7613952Jednak ciągle pozostaje jeszcze szyna, która swoje kosztuje. Na allegro można znaleźć nakładki termokurczliwe dodawane do żelu, ale nie polecam ich. Zęby wybielają się nierównomiernie. Metodę powinniśmy powtarzać raz na parę lat. W moim przypadku było to 6 lat. :) Żel możemy dostać o smaku mięty, arbuza lub bez smaku.




Dokładny opis stosowania wyjaśni Wam Wasz stomatolog. Można również przeczytać to na załączonej ulotce. Pamiętajmy, że na czas kuracji odstawiamy kawę i ciemne napoje. Po użyciu żelu zębów nie myjemy a tylko lekko wycieramy nadmiar żelu, który pozostał na powierzchni zębów. Jeśli macie pytania, chętnie odpowiem. Rezultaty będą za 2 tyg. ;)



środa, 1 czerwca 2011

Tyle słońca w całym mieście... Ale to nie moje miasto... :/

   
     Wciąż pada i pada. Czy ta pora deszczowa się kiedyś skończy? I wyjdzie słonko? Ahhh Nie wiem co z tą pogodą. Jedyna myśl, która mnie teraz 3ma przy życiu to mój wyjazd do Polski. Został jeszcze ponad miesiąc. Chyba najdłuższy miesiąc w tym roku. Zawsze mam tak, że póki nie mam biletów, to czas jakoś leci. Ale od dnia kiedy je zamówię, czas zaczyna się tak dłużyć....
       Właśnie teraz przyszedł ten moment. Mam już bilety a dni trwają w nieskończoność. Nie zmienia to faktu, że mimo, iż u mnie leje, muszę powoli przygotowywać się do lata. Nie ważne gdzie to lato będzie. Chyba będzie mi dane zarumienić skórę w końcu?!
       Dzisiaj postanowiłam poszukać dla siebie okularów. W prawdzie mam już sporą kolekcję, ale od dawna marzyły mi się jakieś okularki oryginalne, które miałabym na lata. Miałam kiedyś jedną parę od Channel, ale czas robi swoje. Po bardzo długim czasie, rozpadły się. :( R.I.P.
      No i dzisiaj trafiłam do optyka. Marką, którą interesowałam się od dawna jest Ray Ban. Są to bardzo specyficzne okulary. Bo chociaż były wypuszczone różne kolekcje, ich kształt zawsze pozostawał specyficzny. Bardzo modne w tym sezonie Aviator'y były noszone przez pilotów- bohaterów. Np. Tom'a Cruise w filmie Top Gun. Kolekcje, które posiada marka to właśnie AVIATOR, JACKIE OHH, CLUBMASTER,  WAYFARER, CATS oraz CARAVAN. Jest więcej kolekcji, ale te są najpopularniejsze. W skład każdej  wchodzą oczywiście różne modele. Można nawet wybrać kolor.
        Tak jak pisałam wcześniej, okulary są bardzo specyficzne i nie każdemu pasują. Po długim mierzeniu każdej pary z różnych kolekcji, jedne okulary przypadły mi bardzo do gustu. I zgadnijcie co? Kupiłam je! :D
      Okularki przeciwsłoneczne, które wybrałam są z kolekcji CATS. W zasadzie wyglądają na klasyczne "muchy", jednak zewnętrzna część oprawki przy soczewce jest zaostrzona, lekko przypominając kocie oczy.
Wybrałam w kolorze czarnym. Soczewki są jednak w odcieniu szaro-zielonym wykonane z poliwęglanu. Szkła okularów są oporne na wstrząsy i zarysowania. Posiadają również wysokie filtry przeciwsłoneczne. Dokładna nazwa modelu to RB 4161  601 3 N. Cena okularów to 1250 kr czyli koło 650 zł. Trochę dużo ale ja zawsze idę w jakość. Wolę raz zapłacić i mieć coś na kolejne kilka lat.






A oto kilka propozycji z innych kolekcji: 

CLUBMASTER

 AVIATOR
JACKIE OHH

 WAYFARER

Teraz czekamy na słońce. ;)