Obserwatorzy

niedziela, 5 sierpnia 2012

Koniec wolności... ;)

              Czas... Ostatnio ucieka mi między palcami... Tak dużo dzieje się w moim życiu. Praca,  studia... Wydawałoby się, że całkiem niedawno dodawałam notkę... A to już chyba ze 3 miesiące... No cóż, czasem w życiu są ważniejsze sprawy niż internet. Na przykład ślub. :D Tak moi kochani, powoli przygotowuję się do tego pięknego dnia. Suknia się szyje, wszystko prawie dopięte...
               Bardzo ważnym elementem ślubu jest... Oczywiście wieczór panieński. I tak właśnie moja kochana siostra-świadkowa postanowiła mi takowy zorganizować. Dzisiaj wrzucam parę fotek z imprezy. Było cudownie. ;) Teraz już tylko czekać na 29. wrzesień. :)





wtorek, 29 maja 2012

NUXE- Naturalne piękno...

       NUXE... Swego czasu było bardzo głośno na youtube o tej marce... Każdy ją chwalił i miał za co. Dlaczego? Za moment się dowiecie.
       Aliza Jabes... Kobieta, która stawia sobie naturalne piękno i zmysłowość za cel... To właśnie ona w 1989 roku otworzyła swoje własne laboratorium o nazwie NUXE. Nazwa NUXE to skrót od francuskich sylab N jak natura oraz UXE czyli część słowa luksus. Z jej głębokiego przekonania o bezcennej mocy roślin wypływają podstawowe założenia marki NUXE: wyjątkowe połączenie naturalności, skuteczności i zmysłowości.
      Filozofią marki jest tworzenie kosmetyków pielęgnacyjnych o naturalnych, roślinnych składnikach, bez dodatku parabenów i innych świństw, które można znaleźć w kosmetykach codziennego użytku. Produkty nie zawierają olejów ani tłuszczów pochodzenia zwierzęcego, co za tym idzie, nie są też testowane na zwierzakach. Ich opakowania podlegają recyklingowi, więc są przyjazne dla środowiska.
      Dlaczego piszę Wam o tej marce? A to dlatego, że w tym roku marka obchodzi swoje 20-lecie. W nagrodę dla swoich klientów, przygotowano specjalne zestawy produktów w super cenach. I ja jeden z nich dorwałam. Po youtube krążyły recenzje suchego olejku do wielu zastosowań, z pięknymi mieniącymi się opiłkami złota. Jego normalna cena to ok. 100 zł za 50 ml. Drogo... Ale 48 zł za zestaw 3 produktów, w tym suchego olejku brzmi lepiej, prawda? Tak właśnie wyglądają zestawy urodzinowe NUXE. W ich skład wchodzi właśnie Nasz suchy olejek, który sprawdza się cudownie na całym ciele, twarzy jak i włosach. Drugim produktem jest suchy olejek również do wielu zastosowań, o pojemności 10 ml, oraz trzeci produkt czyli krem nawilżający i odnawiający na dzień, o wielkości 15 ml. Takie zestawy można dorwać w aptekach, które są dystrybutorami produktów NUXE. U mnie akurat jest to Euro-Apteka. Kosmetyki zapakowane są w piękne pudełeczka, oraz torebki. Idealnie nadają się na prezent dla kogoś jak i dla samej siebie. :) Ja zaczynam testować. Zapach olejków i kremu jest po prostu obłędny... Mój zestaw wygląda tak:






         

czwartek, 3 maja 2012

Miętowo mi... :)

          Od pewnego czasu chodziła za mną mięta... I nie mówię tu o roślince... Chodzi oczywiście o ten kolor. Marzyłam sobie o pięknej, miętowej sukience i do tego butach w kolorze "Nude".  Strasznie podoba mi się takie połączenie kolorów. Jakiś czas temu postanowiłam ruszyć na łowy. Niestety, w Fokus Parku nie znalazłam nic. I kiedy już myślałam, że nic takiego nie znajdę, znalazłam. W małym sklepiku na deptaku, z modą włoską. Sukienka nie była droga, wisiała ostatnia i to w moim rozmiarze. Nie zastanawiałam się nawet. Od razu ją kupiłam. :) Tak się prezentuje:



 Z tyłu ma piękny, złoty zameczek od samej góry do dołu. Gorzej, jak ktoś podleci i postanowi rozpiąć. ;D




 Do tego oczywiście moje piękne Qupidy, których nie zamieniłabym już nigdy na żadne inne butki.




Całość wygląda tak:


Do tego lekki, miętowy makijaż: 


Co myślicie o takim połączeniu? :)



wtorek, 24 kwietnia 2012

Sezon trampkowy otwarty!

            Sezon na trampki ogłaszam za otwarty! Tak. W końcu mamy piękną pogodę. Idzie do nas lato więc trzeba wyciągnąć letnie butki. W ostatnich latach szał robią trampki Converse. 80 % naszego społeczeństwa chodzi już w trampkach. :) Ostatnio nawet z koleżanką przy kawie postanowiłyśmy liczyć osoby, które miały je na sobie. :D Ja Converse'ów nie mam. :) Ale uwielbiam trampki i jak dla mnie jest to najwygodniejsze obuwie.
             Kiedyś, będąc jeszcze w Narviku, trafiłam na trampeczki Ed Hardy. Od razu wpadły mi w oczy, bo były w moim ulubionych, turkusowym kolorze. :D No i kupiłam je. Niestety, trampki Ed Hardy są bardzo drogie. Ich cena to około 700 zł. Trampki Converse mają trochę niższą cenę, ale też nie należą do najtańszych. W trampkach Ed'a urzekły mnie oczywiście motywy czaszek w kwiatach. Wygląd jednak, to tylko mała część. Najważniejsza jest wygoda. Jak wiadomo, z trampkami jest różnie. Czasem nieodpowiednio dobrane cisną i obcierają. Ale nie te. Te są najwygodniejsze na świecie. Trampeczki mają już ponad dwa lata, wiele razy były prane w pralce ale kompletnie nic się z nimi nie dzieje. Na początku bałam się, że podczas prania mogą zejść tatuażowe motywy ale nie, bardzo mocno się trzymają.  Wybaczcie, że nie są super czyste, ale śmigam w nich prawie codziennie. :)





            Ponieważ moje stare Ed Hardy mają już trochę za sobą, postanowiłam rozejrzeć się za nową parą. I trafiłam. Tym razem wybrałam trampki krótkie i białe. Jednak z podobnymi motywami. Ciekawostką jest jak pięknie te buty są pakowane. :D Różowy karton i biało-różowy papier, wszystko oczywiście w motywy czaszek. Jestem nimi zachwycona. Mam już za sobą calutki dzień latania w nich i jak to było w przypadku poprzednich, te też są strasznie wygodne. A Wy co myślicie o takich trampach?







czwartek, 19 kwietnia 2012

5 x Clinique

            Clinique... Marka, którą większość z nas zna... I chociaż może niekoniecznie z testowania, to na pewno z reklam. Telewizja w kółko bębni,  jakie to kosmetyki Clinique są super, naturalne, bez chemii itd... Ale czy to prawda? No cóż, kosmetyki tej marki, jak wiadomo, nie należą do najtańszych.
            W mojej kolekcji znajduje się 5 produktów, które kupiłam, aby przetestować markę. 5 produktów i prawie każdy z innej beczki. I niestety, muszę się Wam przyznać, że jak dla mnie, kosmetyki te szału nie robią. Wręcz mogę powiedzieć, że się na nich zawiodłam. Albo może inaczej, może nie są jakieś bardzo złe, bo bywały gorsze produkty od tych, ale są po prostu za drogie na swoją jakość.
            Pierwszym produktem, który wpadł mi w ręce jest balsam do ciała Deep Comfort. Balsamik ma 400 ml. Nie będę pisała Wam o cenach, bo nie pamiętam, a nie będę zmyślać. Na balsam zdecydowałam się będąc na Duty Free w Oslo, bo akurat mieli na nie dość dobrą promocję. No i kupiłam. Balsam miał być bezzapachowy... No cóż... Nie jest z nim wcale tak, że nie ma żadnego zapachu. Ma... I to dość dziwny... Nie chemiczny... Hmmm... właśnie wącham ten balsam... Jak dla mnie przypomina to trochę drożdże?! Tak, właśnie tak jakoś pachnie. Na szczęście zapach ten znika dość szybko po wtarciu w skórę. Balsam dobrze nawilża, wchłania się szybko, i nie pozostawia tłustej warstwy. Niestety, skóra po nim dość szybko wraca do swojego poprzedniego stanu. Może trzeba go stosować regularnie? Albo kilka razy dziennie? No nie wiem... Kolejną rzeczą, która mi trochę przeszkadza jest konsystencja. Balsam jest dość rzadki, i trzeba uważać, żeby nie skapnął nam podczas aplikacji. Na szczęście poręczna pompka ułatwia aplikację. No i kolor... Fajny, trochę jak budyń waniliowy... Taki lekko żółtawy. No i cóż... Tak jak piszę, balsam nie jest zły, ale jak na tak drogi balsam to chyba oczekiwałabym trochę więcej.



               Produkt nr. 2 to mydło do twarzy... Mydło... Sto lat temu, gdy jeszcze żele pod prysznic i do twarzy nie były takie popularne, każdy z Nas używał mydła... Postanowiłam sobie przypomnieć jak to jest i kupiłam mydełko Clinique. Cena jak zwykle, zbyt wysoka. Szczerze, to myślałam, że to mydło będzie chociaż trochę nawilżać. Nie nawilża. Po umyciu twarzy, skóra jest czysta. To wrażenie, gdy przejeżdża się dłonią po twarzy i skóra " skrzypi". Wiecie o co mi chodzi? I teraz uwaga! Nie daj Boże, żeby to mydło dostało się NA naszą powiekę albo POD nią. ( taaaaak mi się dostało) :D  Oczy oczywiście pieką, powieki stają się "skrzypiące" i strasznie trudno jest zmyć mydło z nich. Kolor fajny, znów budyniowy. Zapach? Zwyczajny, jak mydło. I znów nasuwa się pytanie, czy warto zapłacić tyle za mydło? No... powiedzmy, że rozmiar tego mydła to dwie kostki tradycyjne złączone razem.






Produkt nr. 3.... Tonik... Jego pełna nazwa to Clarifying lotion. No cóż... Tonik jak tonik, bez zapachu, za to mocno spirytusowy. Trochę wysusza skórę. Lepiej pamiętać, aby ją nawilżyć zaraz po użyciu tonika. Ale za to ma ładny, liliowy kolor. :D Wnioski? Same się Wam nasuną. :D



               Produkt nr. 4 to krem Dramatically Different Moisturizing Lotion. Co do tego kremu, też mam mieszane uczucia. Kiedyś już go miałam, używałam go zimą i jak dla mnie kompletnie nie nadaje się na chłodniejsze dni. Jest rzadki, szybko się wchłania, nie pozostawia tłustej warstwy. Teraz znów się na niego skusiłam, ale jest dość ciepło. I póki co sprawdza się. Zimą jednak wybiorę coś zupełnie innego, bo Clinique w swojej ofercie nie ma kremu typowego na zimę. No i znów ten zapach drożdży... Ehhh



              No i ostatnim produktem nr 5. jest podkład Even Better. Kolor, który używam to 05- neutral. SPF- 15. Podkład bardzo dobrze stapia się z naturalnym odcieniem skóry, mimo iż pierwsze wrażenie jest takie, że jest on jakby różowawy. Po chwili jednak stapia się ze skórą. Co do krycia... Nie kryje jakoś super, przebarwienia są dość widoczne, więc lepiej użyć korektora. Jeśli chcemy coś przykryć, po nałożeniu większej ilości, skóra zaczyna się szybko błyszczeć. I przynajmniej ja, mam straszne wrażenie ciężkości. Ale może jest to spowodowane tym, że moim ideałem, ciągle i bez zmiennie jest Dior Skin Forever, i wszystkie inne podkłady porównuję do niego. Jeśli kogoś interesuje co to za podkład, na moim blogu gdzieś wcześniej znajduje się jego recenzja. :)



             Moje recenzje są wynikiem tego, jak kosmetyki Clinique działają na mnie. Nie jest to zła marka, ale uważam, że cenny mogłyby być niższe. W Polsce mamy wiele marek, które są na prawdę tanie, i dużo lepiej się sprawdzają. A jakie jest Wasze zdanie? Macie jakieś doświadczenia z Clinique? Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam swoją opinią. Pozdrawiam. J.Fo

wtorek, 27 marca 2012

W kolorze wielbłądzim...

          Torebka... Część garderoby, bez której kobieta ciężko funkcjonuje. I chociaż w niektórych sytuacjach wielka torba zdecydowanie przeszkadza, to jednak w większości przypadków jest niezbędna.
         Od jakiegoś czasu, z racji tego, iż moja ulubiona torba ledwo zipie, poszukiwałam czegoś ciekawego. Poszukiwałam torby, która sprawdziłaby się w wielu sytuacjach. Która pasowałaby do strojów eleganckich, jak i " na luzie". Która pomieściłaby jednocześnie książki i zeszyty na zajęcia, ale także taką, z którą można by było wyskoczyć na miasto w przerwie. Moja ulubiona torba, którą kupiłam już bardzo dawno temu, niestety nie przeszła próby książek, i powoli urywają się jej uszy. :( I mimo, że jeszcze nie urwały się do końca, to już ciężkim rzeczom raczej nie da rady. Torba, o której mówię jest marki Friis & Company...
       I tak dzisiaj postanowiłam ruszyć na miasto i poszukać czegoś ciekawego, ponieważ chciałam mieć torbę przed weekendowymi zajęciami. Chodząc po sklepach natrafiłam na coś ciekawego. Szczerze mówiąc, nie spodziewałabym się akurat takiej torby w takim sklepie.
       Torba wygląda na bardzo elegancką, wykonana jest z eco-skóry i jest w kolorze wielbłądzim... ;o)  Jest skromna, a mimo wszystko wygląda na dość drogą. Kształtem przypomina koszyk, który będzie bardzo modny w tym sezonie. Torba jest bardzo pojemna, spokojnie mieści format A4, i wieeeele innych rzeczy. Patrzę teraz na nią i stwierdzam, że jednak jest ogromna. I chyba może zmieścić nawet format A2. :o) Marka "koszyka" to House. Tak tak, została zakupiona własnie w tym House'ie. Występuje jeszcze w kolorze popielatym i ciemno-szarym. Cena: 99 zł. A prezentuje się tak:




A tak wygląda moja stara torba Friis'a, którą baaardzo lubiłam, i ciężko będzie mi się z nią rozstać. Lisia kitka, którą widać w tle, nie była częścią torebki. Była zakupiona osobno i właśnie teraz wędruje do nowej torby. ;)


A Wy co sądzicie o tej torbie? Warto było? A może któraś z Was, wie czy torby House'a są wytrzymałe? Czekam na komentarze. ;)

poniedziałek, 20 lutego 2012

Nadchodzą neony... ;)

            Pamiętacie jeszcze, jak jakiś czas temu pisałam Wam o butkach marki Qupid? Chwaliłam je wtedy baaaardzo, ponieważ to moje pierwsze szpilki, które okazały się tak mega wygodne. Można je dostać na stronkach sklepów internetowych tj. www.stylowebutki.pl.Teraz nadszedł czas na kolejną parę. Szpileczki, na które się zdecydowałam, są w nieco innym kolorze... Dokładna nazwa koloru to... uwaga uwaga... Neon Yellow... Domyślacie się cóż to za kolor? Bardzo długo zastanawiałam się, czy zdecydować się na tak ekstremalny kolor ale stwierdziłam, że każda kobieta, która kocha szpilki, musi mieć jakiś neonowy akcent w swojej kolekcji. :)
            Butki są jeszcze wygodniejsze niż te w kolorze "Nude", ponieważ są nieco inaczej zbudowane. Ich czubki są szersze i bardziej okrągłe. Tak samo jak te pierwsze, mają mega wysoką szpilkę i wysokie podbicie, przez co uczucie wysokości jest zredukowane do minimum. Na nodze prezentują się przepięknie, zwłaszcza, gdy skóra jest lekko śniada. Teraz pozostało mi tylko czekać na wiosnę, która nadejdzie, miejmy nadzieję, już wkrótce. A jak wiadomo, w nadchodzącym sezonie najmodniejsze kolory to neony i pastele.  A Wy co myślicie o takich kolorach butów? :)



Butki występują jeszcze w kilku kolorach, ale w PL dostępny jest tylko neonowo- zielony. :)

wtorek, 7 lutego 2012

Charakteryzacje

          Cześć moi kochani! W ostatnich kilku dniach wzięło mnie na robienie różnego rodzaju charakteryzacji. Przedstawiam Wam kilka fotek. Piszcie, co myślicie o nich. Wszystkie komentarze mile widziane. Mało tego! Im więcej będzie Was obserwowało mojego bloga, tym więcej ma szansę, na zdobycie nagrody w rozdaniu, które już wkrótce na moim blogu! ;D Pozdrawiam :*
 Lisbeth Salander
 Lisbeth Salander
 Lisbeth Salander
 Doll Eyes
 Doll Eyes
 Doll Eyes
Doll Eyes

niedziela, 5 lutego 2012

Nudny niedzielny wieczór...

        Dzisiaj siedząc w domu, w niedzielny wieczór, z nudów postanowiłam się pobawić. Bardzo długo nie bawiłam się już makijażem i sama nie wiem dlaczego...  Tak czy inaczej chciałam pokazać Wam efekty mojej zabawy czarno-białym cieniem. Wybaczcie jakość fotek ale były robione kamerką Web. Co Wy na to? Strasznie? ;)