Będąc jeszcze małą dziewczynką, już zaczynałam lubować się w zapachach. Pewnego dnia poczułam, że moja mama pachnie tak pięknie jak róża zerwana prosto z krzaczka, mokra jeszcze od porannej rosy. I wtedy ją odkryłam... 2000 et Une Rose.. Lancome...Zapach, który sprawia, że miękną mi kolana... Zapach zamknięty w błękitnym flakoniku w kształcie kropli rosy z malutką, niebieską wstążeczką...
"Róża" powstała w 1999 roku w limitowanej edycji. Miała być dla Lancome wejściem w nowe millenium. Podobno można ją było dostać tylko w instytucie Lancome. "Róża" jednak ukazała się również w sklepach,chodź w bardzo małym nakładzie. I niestety, tak szybko jak się pokazała, tak też szybko zniknęła. Po 6 latach od wypuszczenia na rynek majestatycznej "Róży", pojawia się ona znowu.. Znowu limitowana edycja...Pod inną nazwą Mille et Une Rose oraz w innym flakoniku i delikatnie zmienionym aczkolwiek tak samo głębokim zapachu. Zapachu pełnym wielu róż. A każda o innej charakterystycznej dla danej odmiany nucie... Od purpurowo- czerwonych, przez różowe, błękitne, żółte, aż po kremowo-białe. Róża purpurowa jest gorzka.. Błękitna z metaliczną, chłodną nutą... Żółta pełna słońca i soczysta... Biała pachnie elegancją... I wszystkie zebrane razem... Dodatkowo kapka wanilii, piżma i bursztynu... Moją "Różę" kupiłam w Harrods'ie w Londynie.. Gdybym wiedziała, że zniknie tak szybko, na pewno kupiłabym dwa flakoniki... Nie wiem czemu Lancome wycofał zapach tak bardzo kobiecy... Cóż.. Może jeszcze kiedyś "Róża" do nas wróci.. Jeśli będziecie mieli możliwość, przenieście się razem z tym zapachem na pole różane... Zaraz po wschodzie słońca... Tak by na płatkach kwiatów były jeszcze błękitne kropelki rosy.. Wtedy zrozumiecie o czym pisałam..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz